Żarty się skończyły i lato też 😉 Jesteśmy w Pekinie i jest tu bardzo zimno – 20 stopni Celsjusza w ciągu dnia.
Po przyjeździe do centrum z lotniska jakiś taksówkarz myślał, że spotkał jeleni, którzy dopiero dotarli do Chin i zaoferował nam podwózkę do hostelu za 60 yuanów. Olaliśmy go i skorzystaliśmy z metra, co kosztowało nas w sumie 4 yuany :). I wcale nie było daleko :).
Hostel jest taki sobie. Pokój jest ok, obsługa mówi jako tako po angielsku, ale pod prysznicem jest letnia woda. Lepsze warunki mieliśmy na wsi niż tutaj ;). Jeśli ktoś chciałby nocować w Forbidden City Hostel (Hotel?) to radzimy poszukać innego miejsca, chociaż lokalizacja jest bardzo dobra – jak sama nazwa wskazuje jesteśmy bardzo blisko Zakazanego Miasta i placu Tian’anmen.
Zwiedzanie Pekinu rozpoczęliśmy od Pałacu Letniego. Miła niespodzianka – można dojechać tam metrem (linia nr 4), o czym niestety nie wspomina najnowsze wydanie Lonely Planet. Pałac Letni mały nie jest – ma ponad 290 hektarów i został wybudowany przez cesarza Qianlong w prezencie dla swojej mamy (przy okazji – pozdrawiamy nasze mamy :)). Jest to kompleks kilkudziesięciu budynków (coś na kształt dużego kempingu), poprzecinanych rzeczkami, położony nad wielkim sztucznym jeziorem Kunming. Jesteśmy w posiadaniu szykownego szkicu całego terenu i dla zainteresowanych możemy zorganizować tanio tour „palcem po mapie” ;).
Pałac Letni nie bez powodu został wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, ale co chcielibyśmy przy okazji zaznaczyć to to, że nie rozumiemy chińskiej sztuki pod tytułem „kawał zerodowanej skały w roli pominika” ale bardzo, ale to bardzo podobają nam się trójwymiarowe klombiki kwiatowe.
W Pałacu było bardzo dużo turystów, większość z nich to były chińskie wycieczki, które charakteryzowały się tym, że przewodnik miał w ręku czerwoną chorągiewkę a każdy z uczestników miał czerwoną czapeczkę. Dzięki temu wszystkie wycieczki łączyły się w harmonijną całość, co idealnie komponowało się z zielenią drzew i krzewów oraz błękitem bijącym znad jeziora.
Z Pałacu pojechaliśmy w kierunku placu Tian’anmen i… przegapiliśmy ten plac. Tzn. co innego wskazywał GPS a co innego podpowiadał nam zmysł wzroku. Dopiero później dowiedzieliśmy się, że Tian’anmen to też nazwa bramy z wizerunkiem Mao, stojącej między placem a Zakazanym Miastem. Chcieliśmy zobaczyć ceremonię opuszczania flagi na placu, ale zobaczyliśmy tylko próbę żołnierzy przed ceremonią a później fala tłumu wyniosła nas poza rejon placu. Stwierdziliśmy, że przyjdziemy tutaj w innym dniu.
Z interesujących rzeczy – po obu stronach placu stoją potężne telebimy z jakością jakiej wcześniej nie widzieliśmy – Full HD albo i lepiej ;). Puszczają tam w kółko film z uroczystości 60-lecia Chin.
Z placu poszliśmy na nocny targ Donghuamen, na którym można kupić i zjeść różne dziwactwa – koniki polne, jedwabniki, kraby, raki, węże, jelita świńskie, skorpiony, chrząszcze, penisy baranie, rozgwiazdy, płetwy rekina, flaki, ptasie gniazda, nerki, ośmiornice, meduzy i inne smakowitości. Wszystko świeżutkie i serwowane na patyku – smażone lub grillowane. Tym razem postanowiliśmy za bardzo nie szaleć i skusiliśmy się na jedwabnika, dwa gatunki chrząszczy, ptasie gniazdo i stonogę. Jako, że ten targ jest 100 metrów od naszego hostelu, na pewno nie raz jeszcze tam zajrzymy i skosztujemy innych frykasów.
4 Odpowiedź na Cesarski kemping, cuda na kiju i jeszcze Ci Mao?
Monia napisał:
To o frykasach wiadomo od razu, że zmyślone przez Maczka 😉 Domyślam się również, że następnym razem nieomieszkacie (nieomyszkacie? ;-)) skosztować baranich przysmaków 🙂
Pozdrowienia dla Was! Wprawdzie rzadko tu komentuję, ale z zaciekawieniem czytam wszystkie posty i z niecierpliwością czekam na każdy kolejny 🙂
kam napisał:
musiało nieźle chrupać… zastanawia mnie ptasie gniazdo, bo co ptak to inny rodzaj gniazda, wiec to mogły być, gałęzie, trawa czy błoto, no chyba że to najzwyklejsze dżdżowniczki poskręcane na kształt stadionu narodowego w Pekinie 🙂 co by nie było brzmi smakowicie! właśnie jem śniadanie, ale to tylko chleb z kawałkami świni…
nie narzekajcie na pogodę. W Polsce zniknęła jesień, jest już zima.
edek napisał:
klombiki świetne….a te robale obrzydlistwo fuuuuuujjjjjjjj… pozdrówka 🙂 to prawda, my tu mamy zimę, więc cieszcie się Waszą jesienią 😉
Jerry napisał:
Na focie nie wygląda to aż tak strasznie, ale pewnie nie dałbym się skusić i tak 😉
Pozdrawiam