Od dwóch dni jesteÅ›my w Yangshuo, w goÅ›cinnych progach pana Wei’a (Yangshuo Culture House). Czujemy siÄ™ tutaj jak w domu. Codziennie rano czeka na nas Å›niadanko w kuchni przy chiÅ„skiej telenoweli. Myszka obstawia, że jest to podróba „M jak MiÅ‚ość”, maczek stawia na „Klan”, tylko coÅ› nie możemy znaleźć odpowiednika Rysia – pewnie pojechaÅ‚ taksówkÄ… na delegacjÄ™. Po wieczornym powrocie z wojaży czeka na nas pyszny obiad zÅ‚ożony z 7 daÅ„, które naprawdÄ™ ciężko przejeść. OczywiÅ›cie te 7 daÅ„ to nie tylko dla nas, ale dla wszystkich mieszkaÅ„ców tego hostelu.

Hostel jest poÅ‚ożony w „zagłębiu spawalniczym”, spawajÄ… tutaj wszyscy i wszystko, o każdej porze dnia i nocy. Nawet w niedzielÄ™! Mieszkamy w sÄ…siedztwie chiÅ„skich rodzin i jest tutaj naprawdÄ™ fajnie. Nie wyobrażamy sobie mieszkać w centrum, np. przy West Street, bo jest tam zbyt komercyjnie i za dużo biaÅ‚asów ;).

Yangshuo to najbardziej turystyczne miejsce ze wszystkich, które do tej pory odwiedziliśmy. Otaczają je malownicze pagórki, ale niestety pogoda nie sprzyja podziwianiu ich w pełnej okazałości. Od kilku dni jest tutaj mgła i nie zapowiada się żeby szybko zniknęła :(.

Mimo to nie rezygnujemy i korzystamy ze wszystkich okolicznych atrakcji. Wczoraj wybraliÅ›my siÄ™ do Yang Di i stamtÄ…d chcieliÅ›my popÅ‚ynąć bambusowÄ… Å‚odziÄ… po rzece Li do Xingping. Po wyjÅ›ciu z autobusu otoczyÅ‚o nas peÅ‚no naganiaczy krzyczÄ…cych „bamboo, bamboo”. Przezwisko to towarzyszyÅ‚o nam do koÅ„ca dnia ;). Co chwilÄ™ byÅ‚o sÅ‚ychać „Hello! Bamboo?”. Jeden naganiacz byÅ‚ „niespÅ‚awialny” i musieliÅ›my skorzystać z jego oferty. Za jedyne 120 yuanów (stargowaliÅ›my z 200) popÅ‚ynÄ™liÅ›my do Xingping (naganiacz wymawiaÅ‚ tÄ… nazwÄ™ „Ciping”). Po drodze mijaliÅ›my wiele zapierajÄ…cych dech w piersiach widoków schowanych za mgłą ;). W pewnej chwili podpÅ‚ynÄ…Å‚ do nas rybak z dwoma kormoranami, które sÄ… tutaj używane do Å‚owienia ryb. Jutro mamy zamiar wybrać siÄ™ na taki połów :).

Po dopłynięciu do celu poszliśmy zobaczyć miejsce, które uwiecznione jest na banknocie 20 yuanów. Po obowiązkowej fotce ruszyliśmy zwiedzać miasteczko, po drodze wcinając lokalne smakołyki. A były to małe smażone kraby na patyku, jakieś małe rybki i coś w rodzaju omleta z jakimiś jeszcze mniejszymi żyjątkami. Kraby je się w całości, razem z szczypcami i pancerzykami. Były naprawdę pyszne, polecamy! 🙂

Xingping to malutka mieÅ›cina, ze starymi domkami i uliczkami. ByÅ‚a nawet kiedyÅ› odwiedzona przez Billa Clintona, co można zobaczyć na pamiÄ…tkowych zdjÄ™ciach w kilku miejscach w wiosce. Niestety miejsce to traci swój urok i przypominaÅ‚o nam bardziej Egipt niż Chiny, które widzieliÅ›my do tej pory, a to wszystko za sprawÄ… uciążliwych naganiaczy krzyczÄ…cych „bamboo” i nie dajÄ…cych czÅ‚owiekowi spacerować w spokoju.

Wieczorem, po powrocie z Xingping i po pysznym obiedzie, Wei nauczył nas grać w mahjongga. Bardzo fajna gra podobna do remika i można grać na pieniądze :). Chińczycy grają w to na każdym kroku, podobnie jak w karty i w go. Wydaje się, że to taki pracowity naród a z tego co widzimy to oni albo jedzą, albo oglądają telewizję, albo grają w karty, go lub mahjongga. I to nam się podoba, bo nie ma tutaj na ulicach żuli tak jak w Polsce.

There is nine million bicycles in Beijing… my znaleźliÅ›my (czyt. wypożyczyliÅ›my) dwa rowerki i ruszyliÅ›my dzisiaj na przejażdżkÄ™ po okolicznych wioskach. PoczÄ…tkowo trzymaliÅ›my siÄ™ niemieckiej rodzinki, która wynajęła chiÅ„skÄ… przewodniczkÄ™ za grube marki przywiezione z Reichu. Chinka zaprowadziÅ‚a nas do wiosek Mushan, Dutou oraz na wiejski targ do Fuli, które sÅ‚ynie z rÄ™cznie wyrabianych wachlarzy. Później nasze drogi rozeszÅ‚y siÄ™, bo niemieckie dzieciaki straciÅ‚y chęć pedaÅ‚owania i rodzinka prawdopodobnie zawróciÅ‚a (Chinka kazaÅ‚a nam jechać prosto i myÅ›leliÅ›my, że pojadÄ… za nami). RuszyliÅ›my dalej przez pola ryżowe, podziwiajÄ…c oszaÅ‚amiajÄ…ce pagórki schowane za mgłą ;). Z Wilhelmem Hartmutem von Rosenkreutz (czyt. gÅ‚owÄ… niemieckiej rodzinki) umówiliÅ›my siÄ™, że podzielimy koszty wynajÄ™cia rezolutniej Chinki. Ponieważ los pokierowaÅ‚ nas innÄ… Å›ciężkÄ…, po prostu wisimy mu piwo. Może kiedyÅ› spotkamy siÄ™ na Oktoberfescie i spÅ‚acimy dÅ‚ug ;).

W drodze powrotnej lekko straciliśmy orientację (na GPSie nie było zaznaczonych tych wiejskich dróżek) . Na szczęście mijała nas młoda Chinka mówiąca po angielsku, która wskazała nam drogę. Na koniec oczywiście dodała, że możemy dojechać do wioski i wynająć bamboo z powrotem do Yangshuo :).

Początkowo mieliśmy obawy przed jazdą na rowerze w Chinach, bo trzeba było się przebić przez dość ruchliwe ulice Yangshuo. Wspominaliśmy, że każdy jeździ tak jak chce, kolor światła nie ma znaczenia, pieszy NIGDY nie ma pierwszeństwa, zwłaszcza na pasach i jazda pod prąd nikogo nie dziwi. Po dzisiejszym dniu na rowerach stwierdziliśmy, że tutaj się inaczej nie da jeździć, co potwierdziliśmy jadąc pod prąd na rondzie :).

Jeszcze dwa sÅ‚owa na temat rowerów. WidzieliÅ›my trzy rodzaje jednoÅ›ladów w wypożyczalni: skÅ‚adaki, tandemy i górale. Tylko te ostatnie miaÅ‚y przerzutki i wyglÄ…daÅ‚y bardzo solidnie, wiÄ™c wybór byÅ‚ Å‚atwy. Jednak okazaÅ‚o siÄ™, że sÄ… to dokÅ‚adnie te same rowery opisane kiedyÅ› w artykule „SkrzypiÄ™ wiÄ™c jestem”. ArtykuÅ‚ można przeczytać tutaj, polecamy! 🙂