Dzisiaj pierwszym punktem wycieczki było Wzgórze Gellerta, skąd widać przepiękną panoramę miasta. Wzgórze charakteryzuje się różnym mikroklimatem na różnych zboczach. Np. zbocze południowe jest najbardziej nasłonecznione i panuje tam klimat identyczny jak w Maroko i Tunezji. Rosną tam np. figowce. Z kolei na zboczu północnym przeważa roślinność subalpejska a klimat przypomina kraje skandynawskie – Finlandię czy Norwegię. Na wzgórzu znajduje się cytadela (której nie zwiedzaliśmy) oraz Statua Wolności – pomnik przedstawiający kobietę trzymającą ogromny liść palmowy. Widok z góry był niesamowity. W planach mieliśmy nocną sesję fotograficzną ale niestety burza pokrzyżowała nam plany :(. Mamy jednak nadzieję, że przylecimy tu jeszcze kiedyś, bo są przecież tanie loty z Wrocławia :).

Później wybraliśmy się obejrzeć Basztę Rybacką i Kościół Macieja (wł. Kościół Najświętszej Maryi Panny). Cały kompleks zrobił na nas mega wrażenie. Przypominało to zamek rodem z bajek Disneya. W pobliżu baszty natrafiliśmy na budkę z Kürtőskalács – węgierskim przysmakiem, podobnym do naszego sękacza, bardzo dobrym tak na marginesie ;).

Na koniec wybraliśmy się Wyspę Małgorzaty. Tomek zasnął a my zjedliśmy obiad i poleżeliśmy sobie chwilę na trawce koło fontanny słuchając muzyki klasycznej.

Dzisiaj było bardzo gorąco. Ok. 14:00 termometr na ulicy pokazywał 36 stopni w cieniu. 4 godziny później inny termometr pokazywał 41 stopni. Nie wiem czy było aż tyle, ale naprawdę nieźle przypiekało.

Jutro opuszczamy Budapeszt i ruszamy w nieznane. Bez rezerwacji, bez planu podróży. Zapowiada się przygoda ;). Są dwie opcje – wschód albo południe. Chyba rzucimy monetą… 😉