Wczoraj w nocy przylecieliśmy do Dahab na tygodniowy trening free w składzie Hania, Mruwa, Tomek, Jacek, Michał i ja. Dzisiaj rano zaczęliśmy od wycieczki do centrum Dahab, żeby zaopatrzyć się w ołów, napoje i umówić sobie codzienne transporty do Blue Hole.

Balast kupiliśmy w sklepie nurkowym za 20LE za 1kg (ok. 8zł). Czyli jakieś 4 razy taniej niż w Polsce, i też sporo taniej niż wypożyczenie na miejscu.

Z umówieniem transportu też nie było problemu, bo tutaj każdy samochód to taxi ;). Za 100LE załatwiliśmy sobie codzienny transport hotel->Blue Hole->hotel, co przy sześciu osobach wychodzi jakieś 7zł na osobę w obie strony. Nie jest źle. Pewnie dałoby się jeszcze taniej mimo iż pan zapewniał nas, że „dys ys speszal prajs for ju maj frends, onli for ju, normal prajs is dyfrent” 😉

Chwilę ponurkowaliśmy dzisiaj na rafie przy hotelu. Było fajnie ale obawiam się, że rekordu świata nie pobiję podczas tego wyjazdu, bo przy 5 metrach czułem bardzo mocny ból w zatoce czołowej i nie byłem w stanie wyrównać w niej ciśnienia. Mam nadzieję, że mi przejdzie.

Jutro od rana trenujemy na Blue Hole.

Aha, po dzisiejszym nurkowaniu legliśmy sobie na leżakach przy basenie. W pewnym momencie zaczął do mnie machać kelner i coś wołał po arabsku. Odmachałem mu. Podszedł do mnie i coś nawija po arabsku. Widząc moją niemałą konsternację pyta po angielsku „znasz arabski?”. Ja na to „nie, nie znam”. „To dziwne, bo masz bardzo arabskie rysy twarzy” 🙂