Dojechalismy. Oczywiscie nie dzisiaj, a w sobote. Trafic do naszego domku bylo trudniej niz znalezc droge powrotna do Yangshuo czy tez autobus z Pekinu do Badaling. Ale szczesliwie jestesmy cali i zdrowi na miejscu.

Korzystam teraz z okazji, ze jestesmy w Lebie i dodaje wpis bo niestety (albo stety) w Sasinie nie ma w ogole zasiegu. I nie mowie o braku 3G czy EDGE – tu nie ma zasiegu w ogole! Na telefonie wyswietla sie „brak sieci” 🙂 W zwiazku z tym wpisow raczej nie bedzie 🙁

Wczoraj bylismy nad morzem. Tomus nie ogarnial tej wielkiej szumiacej kaluzy i rozgladal sie nerwowo na boki. Temperatura wody w morzu zachecala, ale do pozostania na piasku 😉 mimo to zanurzylem sie do polowy lydek a Tomus zagarnal raczka wode z Baltyku.

Dzisiaj z racji, ze zar w postaci sporych kropel leje sie z nieba odpuscilismy sobie plaze i wybralismy sie na wycieczke do Leby. Chcielismy zobaczyc ruchome wydmy ale jest zimno wiec uruchomilismy „plan b” i odwiedzilismy wystawe terakotowej armii, ktorej nie udalo nam sie zobaczyc bedac w Chinach. Bilet na armie kosztowal 14zl a w cenie byla wypasiona figurka – good deal 😉

Teraz jestesmy na rybce w barze Korsarz a pozniej… pewnie pojdziemy na wystawe zabawek z PRLu 😉

Jest fajnie 🙂

P.S. Ze zdjeciami ubogo, bo wiekszosc robimy aparatem a nie komorka.

20110815-141758.jpg

20110815-142124.jpg

20110815-142450.jpg