Pozdrawiamy z Węgier 🙂

Wczoraj ok. 17:00 po dwóch dniach jazdy dotarliśmy do celu, czyli do miasteczka Fonyód położonego nad południowym brzegiem Balatonu. Drogę rozłożyliśmy sobie na dwa dni, żeby za bardzo nie męczyć Tomka, bo siedzenie 8 godzin w foteliku na pewno nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy ;). Pierwszy dłuższy przystanek zrobiliśmy w motelu Rohlenka pod Brnem. Motel wyglądał na taki, który pamięta czasy PRLu i Czechosłowacji. Pokoje były OK, ale jedzenie na stołówce takie sobie. Na pytanie czy można płacić kartą usłyszałem „Karta ne, poruhane!”. Więcej nie pytałem ;).

Tak więc jesteśmy już na miejscu. Pogoda nie rozpieszcza. W porywach jest 22-23 stopnie, z silnym wiatrem, deszczem, chmurami… Trochę inaczej sobie to wyobrażałem. Tym bardziej, że niecały miesiąc temu gdy sprawdzałem pogodę na Węgrzech to było słońce i 39 stopni w cieniu. Oczywiście 39 być nie musi, ale słonko by się przydało.

Dzisiaj byliśmy w węgierskim kościele (kazanie było naprawdę dobre! ;)) a potem spacerowaliśmy promenadą w okolicach portu. Jezioro jest ogromne. Co prawda nie aż tak jak Lake Superior w Duluth, bo widać drugi brzeg, ale i tak robi wrażenie. Woda ma bardzo jasny kolor – jak na Karaibach – z tą różnicą, że jest kompletnie nieprzezroczysta. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie z brzegu. Jutro mam nadzieję przekonamy się organoleptycznie.

Po spacerze poszliśmy na obiad – zupę gulaszową i różne dania z dodatkiem leczo. Zupę gulaszową trochę inaczej sobie wyobrażaliśmy. W Polsce je się dosyć gęstą i treściwą, tutaj miała konsystencję i przezroczystość rosołu, z ziemniakami i kawałkami mięsa. Była bardzo dobra, zwłaszcza po dodaniu do niej ostrej pasty paprykowej :).

Jeśli będzie pogoda to jutro atakujemy jezioro :).

PS. Los chciał, że mamy dostęp do Internetu 🙂 Wszystko dzięki jakiemuś mało obytemu z komputerami sąsiadowi, który nie ustawił hasła do WiFi ;).