Opuściliśmy dzisiaj Abadszalók i ruszyliśmy najpierw w okolice Hortobagy. Tam przejechaliśmy się kolejką wąskotorową wzdłuż mokradeł. Po drodze widzieliśmy bawoły rzeczne, trochę inne niż te, które widzieliśmy w Chinach – bardziej włochate. Miały być też wydry ale chyba się pochowały. Za to było dużo ptaków wodnych. Niestety nasza luneta 70-200 nie dała rady, żeby uchwycić któregoś z nich. Powinni do tych obiektywów dawać w zestawie kalosze do pasa i kamuflaż, to może byśmy coś ustrzelili ;).

Okolica była bardzo ładna. Dużo bujnej zieleni, cisza i spokój. Fajne miejsce do pieszej wędrówki. Może jak Tomuś podrośnie to jeszcze tu wrócimy.

Z Hortobagy pojechaliśmy do Egerszalók. Zatrzymaliśmy się w pensjonacie Anna, który jest prowadzony przez Polkę – panią Kasię. Opowiedziała nam co nie co o okolicy i źródłach termalnych, które warto odwiedzić, i dostaliśmy kartę zniżkową na jedzenie w pobliskiej restauracji Piroska. Ja zamówiłem udka z kaczki z czerwoną kapustą a myszka placek po węgiersku (pierwszy raz spotkaliśmy takie danie na Węgrzech!). Jako dodatek wzięliśmy tzw. sałatkę zakochanych – piekąco szczypiącą ;). Okazało się, że sałatka to były 4 ostre marynowane papryczki :D. Jedzonko w restauracji bardzo dobre, jedno z lepszych jakie jedliśmy na Węgrzech. Na plus zasługuje też menu w języku polskim, co było dla nas zaskoczeniem, tym bardziej, że w naszej poprzedniej miejscówce Abadszalók karta była wyłącznie po węgiersku i zamawialiśmy trochę na chybił-trafił (tak jak w Dazhai w Chinach;) ).

Po obiedzie pojechaliśmy wykąpać się w źródłach termalnych w Egerszalók. Tomek jest już coraz bardziej oswojony z wodą i nawet dał się zamoczyć po szyję :). Baseny bardzo fajne. Jest kilka zbiorników o różnych temperaturach i różnym działaniu. Niektóre ze zwykłą wodą, inne z wodą termalną o właściwościach leczniczych. Nie wiem czy były tu baseny radioaktywne ale na tych cieplejszych (30-38 stopni) był znak – zakaz kąpieli poniżej 12 roku życia. To było ciekawe przeżycie zanurzyć się w takiej leczniczej ciepłej wodzie, ale chyba bardziej wolimy się pluskać w zimnej podczas gdy  na dworze jest upał ;).