Sobotę i niedzielę częściowo spędziliśmy w Splicie i Solinie. W Splicie obejrzeliśmy pałac Dioklecjana ze słynnym sfinksem z czarnego marmuru, który liczy sobie ok. 3500 lat. Później pospacerowaliśmy uliczkami natrafiając na księgarnię, w której kupiliśmy dla Szymka książeczkę po chorwacku. Nie wiem czy wiecie ale mamy takie „hobby”, że swoim dzieciom kupujemy (i również prosimy znajomych, żeby kupowali jeśli są za granicą) książeczki z różnych krajów w lokalnych językach. I tak mamy książeczki po węgiersku, angielsku, czesku, niemiecku, grecku, arabsku i jeszcze w paru innych językach.

Na koniec dnia poszliśmy na kolację do Samurai Bistro – małej restauracji japońskiej prowadzonej przez parę Japończyków. Myszka zamówiła swoje ulubione danie czyli okonomiyaki, ja zamówiłem sushi i tempura bowl (krewetki i kalmary w tempurze na ryżu) a Tomek swoje ulubione tamago nigiri. Restauracja fajna, menu nie było zbyt długie ale jedzonko bardzo świeże i smaczne. Szymek na swoje nieszczęście przespał całą kolację ;).

Po napełnieniu brzuchów ruszyliśmy w stornę portu gdzie miała być ukryta skrytka. Długo zajęło nam szukanie. Miało to być ukryte przy jednym z ok. 30 słupków ale GPS uparcie kierował mnie w stronę wody, więc kilka razy kładłem się na brzegu i badałem ręką mur do którego były przycumowane łodzie. Sprawdzałem też słupki ale przy żadnym nie widziałem miejsca, gdzie potencjalnie można byłoby coś schować. Po dobrych 20 minutach stwierdziliśmy, że chyba tego tu nie ma i zaczęliśmy się powoli zbierać. Ale nagle coś mnie natchnęło i zacząłem grzebać przy podstawie jednego ze słupków – po obu stronach od słupków odchodziły kawałki blachy, które były przymocowane śrubami do podłoża. Nic tam nie znalazłem ale myszka sprawdziła to samo przy sąsiednim słupku i coś wymacała 😀 Wielkość skrytki nas mega zaskoczyła, nigdy wcześniej nie znaleźliśmy czegoś tak małego. W środku był miniaturowy logbook ale był już cały pełny, więc tylko zrobiliśmy sobie z nim zdjęcie i wróciliśmy do samochodu.

W niedzielę wybraliśmy się do położonego w pobliżu Splitu Solina. Celem wyprawy było akwarium oceaniczne, z krótką wizytą po drodze w centrum handlowym. Szczerze mówiąc spodziewaliśmy się czegoś lepszego. Wjazd kosztował 75 kun od osoby (Tomek i Szymek za free). Całe akwarium można było obejść w 2 minuty, było zdecydowanie mniejsze niż we wrocławskim zoo. Mimo to Tomkowi bardzo się podobało, bo zobaczył krokodyla, rekina, płaszczkę, langustę i jeszcze parę innych podwodnych stworzeń.

Z Solina wróciliśmy na plażę do Kastel Kambelovac a wieczorkiem na jedzonko do restauracji Baletna Skola, która znajduje się przy plaży. Tomek zamówił pizzę, która była większa od niego, my wzięliśmy talerz owoców morza i czarne risotto z mątwy (czarne od atramentu). Pizza dobra, owoce morza super, chociaż trochę za dużo było tych małych rybek a za mało kalmarów, a risotto… cóż… ciekawy smak ;).

Po jedzonku poszliśmy kupić wina do pobliskiej winiarni, gdzie poza winami można było skosztować 4 rodzajów rakiji. Na pytanie ile kosztuje rakija pan odpowiadał dziwnie wymijająco i powiedział, że to tylko do próbowania. Ale też zasugerował żebym przyszedł we wtorek rano… 😀 Czyżby sprzedaż rakiji od momentu wejścia do UE stała się nielegalna?