…Tam, za górą, tam jest Sarajewo
Tam ukochany ślub będziemy brać.
Jaromir Nohavica – Sarajewo (przekł. Tolek Muracki)
Trudno oddać słowami piękno i klimat tego miasta. Niesamowita mieszanka kultury europejskiej i orientalnej. Starówka bardziej przypomina Turcję niż centrum europejskiego miasta. Zakochaliśmy się w Sarajewie! 🙂
Spaliśmy dwie noce w hotelu Telal, z którego do starego miasta jest 2 minuty na piechotę. Na przeciwko hotelu stoi meczet, co raczej nie dziwi, bo meczety tutaj są co kilka metrów ;). Pięć razy dziennie z minaretów rozlegają się śpiewy muezinów nawołujące do modlitw. Modlitwy są o konkretnie wyznaczonych porach i jeśli nie ma w pobliżu minaretu spokojnie można sobie wyliczyć dokładną godzinę korzystając z prostego matematycznego wzoru:
Dzień w Sarajewie w większości spędziliśmy w Baščaršija, czyli sarajewskim starym bazarze, gdzie jedliśmy różne przysmaki – począwszy od kawy w stylu bośniackim, poprzez nadziewane papryki, coś a’la kofta i zupę warzywną w restauracji gdzie stołowali się tylko lokalsi (nie wiem co dokładnie jedliśmy bo nikt tam nie mówił po angielsku), baklavę w różnych odmianach, lody z egipskiej wanilii i cynamonowe (sic!), cevapi z kajmakiem (płaskim bośniackim chlebkiem) i na herbatce w herbaciarni kończąc :).
W międzyczasie spacerowaliśmy uliczkami i chłonęliśmy to miasto, przy okazji szukając skrytek, których udało nam się znaleźć aż 4 :D. Z czego jedna to był multicache, w którym trzeba było najpierw odwiedzić 3 miejsca i zebrać w nich dane, a na ich podstawie wyliczyć koordynaty finałowej skrytki. To był nasz pierwszy multicache za granicą! 🙂
Szczerze mówiąc obawiałem się trochę wizyty w tym mieście i w ogóle w Bośni, bo naczytaliśmy się różnych informacji na forach internetowych. Wszystko okazało się nieprawdą. Ludzie są przemili, górskie drogi wcale nie takie wąskie i nie takie zakręcone jak to niektórzy opisują, nie widzieliśmy patroli policji, która stoi co 10 metrów i zatrzymuje wszystkie samochody na obcych rejestracjach, żeby wyłudzić pieniądze. Nie było kolejek ani „trzepania” na granicy, nawet nie sprawdzali nam dowodów. Nie było bandziorów udających wypadek drogowy. Nawet nie było dziur w drogach, które często były w lepszym stanie niż drogi w Polsce.
Teraz jesteśmy w Bilje, niedalego Osijeku w Chorwacji i już tęsknimy za Sarajewem. Tak, nie za chorwackim morzem, ale za SARAJEWEM! 😀 Na pewno chcielibyśmy jeszcze tutaj kiedyś przyjechać i zobaczyć większy kawałek Bośni i Hercegowiny.
PS. W środę i czwartek wieczorem słyszeliśmy głośny huk. Coś jakby wystrzał z pistoletu. Trochę nas to przeraziło ale wczoraj dowiedzieliśmy się co to było – trwa Ramadan i muzułmanie nie mogą nic jeść od świtu do zmierzchu. Wystrzał sygnalizował zmierzch i porę, kiedy można się w końcu najeść :D.
PS2. W Chorwacji i w Bośni jest specjalna edycja wody Jana „Paolo Coelho Special Edition”. Na każdej wodzie na etykiecie napisana jest „złota” myśl jego autorstwa. Ot, taka ciekawostka ;).
PS3. Edyta Geppert – Sarajevo…
2 Odpowiedź na Jeszcze tańczy ogień i trzaska drzewo ale pora już iść spać…
Wojtek napisał:
Ja wolę tę wersję http://www.youtube.com/watch?v=bGvwP7-npLk&feature=kp ale i tak
soncia napisał:
Szkoda że to już koniec Waszej podróży bo z ciekawością czytałam wszystkie wpisy i oglądałam zdjęcia….